Św. Marcin de Porres Velázquez

1579 - 1639

Święto: 3 listopada

Marcin był nieślubnym synem hiszpańskiego dżentelmena i wyzwolonego niewolnika z Panamy, pochodzenia afrykańskiego lub prawdopodobnie rdzennego Amerykanina. W młodym wieku ojciec Marcin porzucił go, matkę i młodszą siostrę, pozostawiając Marcin dorastającego w głębokiej biedzie. Po spędzeniu zaledwie dwóch lat w szkole podstawowej Marcin został umieszczony u fryzjera/chirurga, gdzie uczył się strzyżenia włosów i sztuki medycznej.

Zasłynął z pracy na rzecz ubogich, zakładając sierociniec i szpital dziecięcy. Prowadził surowy tryb życia, który obejmował post i powstrzymywanie się od mięsa. Wśród wielu przypisywanych mu cudów były lewitacja, bilokacja, cudowna wiedza, natychmiastowe uzdrowienia i umiejętność porozumiewania się ze zwierzętami.

Życie

Miał siostrę o imieniu Juana, urodzoną dwa lata później w 1581 roku. Po urodzeniu siostry ojciec porzucił rodzinę. Ana Velázquez wspierała swoje dzieci, zabierając pranie. Dorastał w biedzie, a kiedy jego matka nie mogła go utrzymać, Marcin został powierzony do szkoły podstawowej na dwa lata, a następnie umieszczony u fryzjera/chirurga, aby uczyć się sztuki medycznej. Spędzał wiele nocy na modlitwie, praktyka ta wzrastała wraz z wiekiem.

Zgodnie z prawem peruwiańskim potomkowie Afrykanów i rdzennych Amerykanów nie mogli zostać pełnoprawnymi członkami zakonów religijnych. Jedyną dostępną drogą dla Marcin było poproszenie dominikanów z Zakonu Różańca Świętego w Limie o przyjęcie go jako donado, wolontariusza, który wykonywał służebne zadania w klasztorze w zamian za przywilej noszenia habitu i życia we wspólnocie zakonnej. W wieku 15 lat poprosił o przyjęcie do dominikańskiego klasztoru różańcowego w Limie i został przyjęty jako chłopiec służący, a wraz z rozwojem jego obowiązków awansował na jałmużnika.

Marcin nadal praktykował swoje dawne zawody fryzjerskie i uzdrawiające i podobno dokonał wielu cudownych uzdrowień. Zajmował się także pracami kuchennymi, praniem i sprzątaniem. Po ośmiu latach spędzonych na Różańcu Świętym, przeor Juan de Lorenzana postanowił przymknąć oko na prawo i zezwolić Martcin na złożenie ślubów zakonnych jako członek Trzeciego Zakonu św. Dominika. Różaniec Święty był domem dla 300 mężczyzn, z których nie wszyscy przyjęli decyzję De Lorenzana: jeden z nowicjuszy nazwał Marcin „psem-mulata”, podczas gdy jeden z księży drwił z niego, że jest nieślubny i pochodzi z niewolników.

Kiedy Marcin miał 24 lata, pozwolono mu składać śluby zakonne jako dominikanin w 1603 roku. Mówi się, że kilkakrotnie odmówił podniesienia statusu, co mogło nastąpić z powodu interwencji jego ojca, i nigdy nie został księdzem . Mówi się, że kiedy jego klasztor był zadłużony, błagał ich: „Jestem tylko biednym Mulatem, sprzedaj mnie”. Marcin był głęboko przywiązany do Najświętszego Sakramentu i pewnej nocy modlił się przed nim, gdy stopień ołtarza, na którym klęczał, zapalił się. Przez całe zamieszanie i chaos, który nastąpił, pozostał tam, gdzie był, nieświadomy tego, co się wokół niego działo.

Witraż z połowy XX wieku przedstawiający Martcin de Porres w kościele St Pancras w Ipswich z miotłą, różańcem, papugą i małpą.

Kiedy Marcin miał 34 lata, po nałożeniu habitu zakonnego brata świeckiego, został skierowany do infirmerii, gdzie został przełożony i pozostał w służbie aż do śmierci w wieku 59 lat. opieka nad chorymi. Jego przełożeni widzieli w nim cnoty niezbędne do wykazania się niesłabnącą cierpliwością w tej trudnej roli. Nie trwało długo, zanim przypisano mu cuda. Marcin opiekował się również chorymi poza swoim klasztorem, często przynosząc im uzdrowienie tylko zwykłą szklanką wody. Służył bez wyjątku hiszpańskiej szlachcie i niewolnikom przywiezionym niedawno z Afryki. Pewnego dnia stary żebrak, pokryty wrzodami i prawie nagi, wyciągnął rękę i Marcin zabrał go do swojego łóżka. Jeden z jego braci zganił go. Marcin odpowiedział: „Współczucie, mój drogi bracie, jest lepsze niż czystość”.

Kiedy epidemia nawiedziła Limę, w tym jednym klasztorze różańcowym było 60 chorych braci, wielu z nich to nowicjusze w odległej i zamkniętej części klasztoru, oddzieleni od profesów. Mówi się, że Marcin przeszedł przez zamknięte drzwi, aby się nimi zaopiekować, zjawisko, które zostało odnotowane w rezydencji więcej niż jeden raz. Profesorowie również zobaczyli go nagle obok nich, nie otwierając drzwi. Marcin kontynuował transport chorych do klasztoru, aż przełożony prowincjalny, zaniepokojony grożącą braciom zarazą, zabronił mu tego kontynuować. Jego siostra, która mieszkała na wsi, zaoferowała swój dom na zakwaterowanie tych, których nie było w domu zakonników. Pewnego dnia znalazł na ulicy biednego Indianina, wykrwawiającego się z rany od sztyletu, i zabrał go do swojego pokoju, aż mógł go przewieźć do hospicjum siostry. Przeor, gdy się o tym dowiedział, skarcił go za nieposłuszeństwo. Był jednak niezmiernie budujący swoją odpowiedzią: „Przebacz mój błąd i proszę poucz mnie, bo nie wiedziałem, że nakaz posłuszeństwa ma pierwszeństwo przed nakazem miłosierdzia”. Następnie przeor dał mu swobodę podążania za jego natchnieniami w sprawowaniu miłosierdzia.

Marcin nie jadł mięsa. Błagał o jałmużnę na zaopatrzenie w artykuły pierwszej potrzeby, których klasztor nie mógł zapewnić. W normalnych czasach Marcin udaje się z jałmużną nakarmić 160 biednych ludzi każdego dnia i co tydzień rozdzielać niezwykłą sumę pieniędzy ubogim. Obok codziennej pracy w kuchni, pralni i ambulatorium, życie Marcin odzwierciedlało niezwykłe dary: ekstazy, które unosiły go w powietrze, światło wypełniające pokój, w którym się modlił, bilokacja, cudowna wiedza, natychmiastowe uzdrowienia i niezwykły kontakt ze zwierzętami. Założył rezydencję dla sierot i porzuconych dzieci w mieście Lima.

Śmierć i upamiętnienie

Marcin był przyjacielem zarówno św. Juana Macíasa, współbrata świeckiego dominikanina, jak i św. Róży z Limy, świeckiego dominikanina. Przed śmiercią, 3 listopada 1639, zdobył sympatię i szacunek wielu współbraci dominikanów, a także wielu ludzi spoza klasztoru. Słowo o jego cudach uczyniło go świętym w całym regionie. Gdy jego ciało zostało pokazane, aby pozwolić mieszkańcom miasta złożyć hołd, każda osoba odcięła maleńki kawałek jego habitu, aby zachować jako relikwię. Mówi się, że z ciała wyjęto trzy nawyki. Jego ciało zostało następnie pochowane na terenie klasztoru.

Po śmierci De Porres, cuda i łaski otrzymane, gdy został wezwany, pomnożyły się w takiej obfitości, że jego ciało zostało ekshumowane po 25 latach i podobno znaleziono je nienaruszone i wydychało wspaniały zapach. Listy do Rzymu błagały o jego beatyfikację; dekret potwierdzający heroizm jego cnót wydał w 1763 r. papież Klemens XIII.

Papież Grzegorz XVI beatyfikował Marcin de Porres 29 października 1837 r., a prawie 125 lat później papież Jan XXIII kanonizował go w Rzymie 6 maja 1962 r. Jest patronem ludzi rasy mieszanej, karczmarzy, fryzjerów, pracownicy służby zdrowia i nie tylko, z dniem świątecznym 3 listopada.

Marcin jest również upamiętniony w Kalendarzu Świętych Kościoła Anglii 3 listopada.

Jest rozpoznawany jako Papa Candelo w afro-karaibsko-katolickiej religii synkretystycznej, praktykowanej w miejscach, w których kwitnie kultura diaspory afrykańskiej, takich jak Portoryko, Dominikana, Kuba, Stany Zjednoczone i jego rodzinne Peru.

Modlitwa za wstawiennictwem św. Marcin de Porres

Panie, Ty patrzysz na nas z nadzieją, nigdy się do nas nie zniechęcasz. Być może my możemy zniechęcić się do siebie lub do innych, ale Ty nigdy do nas. Proszę Cię Panie, żebym nigdy nie zniechęcał się patrząc na drugiego człowieka i potrafił mu pomóc na tyle, ile siły mi pozwalają. Proszę Cię też o odwagę, bym potrafił czerpać z życia to, co najlepsze i najpiękniejsze, i nigdy nie wahał się pomagać.
Amen.